Żyć i umrzeć bez żalu – oto moja jedyna religia*

„Ten, kto szuka odwetu, powinien wykopać dwa groby”**

Idąc przez piekło, jeden z moich przewodników duchowych zauważył, że wszystkie istnienia, które tam przebywały, targane były nienawiścią do innych osób. Nie potrafiły wybaczyć i targane konwulsjami, skazywały siebie samych na – być może – wieczne męki. Niektórzy trwali w agonii, widząc swoich oprawców w niebie. Wówczas gniew rozrywał im serca, które jednak nie mogły przestać bić.

W filozofii buddyjskiej uważa się, że jedna chwila gniewu potrafi zniszczyć całą zasługę, budowaną przez całe życie. Gniew, nie musi być jednak związany z wybuchowością; co więcej ludzie krzykliwi są często dobroduszni a ich wybuchy oczyszczają ich aurę, nie robiąc im krzywdy. Gniew może być ukryty i przywdziewać różnorakie maski: od cierpiętnictwa do skrywanej za zasłoną sztucznego uśmiechu negatywnej postawy.

Opowiem wam historię. W pewnym miejscu żyły dwie dziewczynki. Przyjaźniły się przez wiele lat. Nieco starsza, jako że pochodziła z bogatej rodziny, dzieliła się z przyjaciółką wszystkim, co miała. Druga zaś, czasami czuła się z tym niekomfortowo. W ten sposób zaburzyła się równowaga, która przerodziła się w nieuświadomioną nienawiść. Gdy starsza przyjaciółka założyła rodzinę, dzieliła się szczęściem z mężem i dziećmi, które przyszły na świat dwa lata później. Młodsza kobieta także wyszła za mąż, ale życie jej się nie układało. Winiła cały świat za to, że spotykają ją niepowodzenia. W końcu zrobiła coś bardzo złego i przez krótki czas rozkoszowała się nieszczęściem, które spowodowała. Starsza kobieta stawiła czoło problemom i mimo, że dowiedziała się, co je spowodowało – wybaczyła, wybierając bycie szczęśliwą. Druga już na zawsze pogrążyła się w niechęci i często chorowała, przenosząc swoje traumy na własne dzieci.

Tak działa karma, za którą nie stoi nikt, kto ją rozdziela. Sami ścielimy sobie łóżka.
W Internecie jest wiele wymownych rysunków. Ostatnio krążył taki, na którym przodek mówił do syna „jesteś głupi”, ten powielał ten schemat, mówiąc to samo do swojego potomka. Na końcu tego łańcucha, stał mężczyzna. Wyzbył się on nienawiści i nie pielęgnował traum z  dzieciństwa, rozwijając mądrość. Dzięki temu zamknął strumień przyczynowo-skutkowy i mógł powiedzieć do swojego trzyrocznego malca „jesteś wspaniały i możesz wszystko”.

Trafia do mnie mnóstwo ludzi, u których zdrowie ulotniło się jak kamfora. Skarżą się na różnego rodzaju problemy zdrowotne, nie wiedząc, że tak naprawdę mówią: „Tutaj boli mnie sukces mojego znajomego. A tam, nie mogę sobie poradzić z niechęcią do mojego ojca. Nie kochał mnie wystarczająco. Ten guz to nieuświadomiona chęć śmierci, bo męczę się w życiu i tak naprawdę dalej nie mogę przerobić…”. Tak naprawdę nie ma chorób, tylko ich projekcje. Umiejętność życia w teraźniejszości i zdolność świadomego wybaczania, uwalnia nas wszystkich od cierpienia.

Być może niektórym trudno jest wybaczyć, bo nie wiedzą jak to zrobić? Może próbują ukryć gniew, udawać, że wszystko jest dobrze, a może się czegoś wstydzą? Generalnie ludzie zbyt często boją się czegoś lub upadają pod ciężarem opinii innych. Trzeba więc pamiętać, że gniew to nie nienawiść. Dobrze go poczuć, zrozumieć i ugasić, w procesie wybaczania. Wybaczając nadal można pamiętać i niekoniecznie trzeba uśmiechać się do ludzi, którzy sprawili nam przykrość. Procesu wybaczania dokonujemy dla siebie. Ból może utrzymywać się nawet gdy wybaczymy. Dlatego należy go zaakceptować tak, jak akceptujemy ból po udanej operacji, gdy dochodzimy do zdrowia. Przebaczenie jest naszą decyzją i nie następuje od razu. Jest procesem. Nie ma znaczenia, czy osoba, która sprawiła że cierpimy, czuje skruchę. To jej problem, który nie powinien nas interesować.

Jest jeszcze jeden obrazek, który ostatnio widziałem w Internecie i którym chciałbym się z wami podzielić. Złożony był z dwóch scen. Na pierwszej zobaczyłem marzącego o słońcu kwiatuszka, który łamał się prawie pod ciężarem ulewy. Nie chciał ulewy i nie wiedział, że jest mu potrzebna. Dopiero, gdy wyszło słońce, zrozumiał że bez ulewy nie stałby się pięknym kwiatem. Nie należy więc „zapominać”, ale wykorzystać pamięć do wyciągania lekcji. Bo każda chwila i każda osoba, jest naszym nauczycielem. Jeśli nie przerobimy lekcji, te same sytuacje będą pojawiać się bez końca. A gdy zrozumiemy, że wydarzają się dla naszego dobra i że są naszymi własnymi projekcjami – rozpuszczą się w przestrzeni.

Choroby nie rozpuszczą się przez samo zrozumienie, dlaczego się pojawiły, natomiast uświadomienie sobie ich prapoczątku pozwoli na ich rozpuszczenie. Nie stanie się to natychmiast, ale znacznie zwiększy szansę na lepsze życie, a być może pozwoli na całkowity powrót do zdrowia.

Refleksologia jest niezwykle pomocna w przywracaniu równowagi. Jeśli macie szczęście i traficie do osób, których celem jest rzeczywista pomoc innym, będziecie mieć ogromną szansę na uruchomienie własnych zdolności organizmu do samouzdrowienia. Refleksologia to nie tylko stymulacja receptorów w ciele, to także wymiana energetyczna (jak każdy dotyk lub bliski kontakt z drugą osobą). Wybierajcie mądrze. Spójrzcie na osoby, które próbują przywrócić w was harmonię. To bardzo ważne. Bo jeśli to osoby nieszczęśliwe, zawistne, mające osobiste problemy i wewnętrzne jazdy, to zamiast błogosławieństwa, przekażą wam coś, czego będziecie chcieli się pozbyć.

Terapeuta, niezależnie od wykonywanej profesji, powinien być jak solidne drzewo dające schronienie. Osoby zmieniające metody, skaczące z kwiatka na kwiatek, pogrążone we własnych problemach, wykorzystujące cudze pomysły nie są gotowi pomagać innym. Mogą im tylko zaszkodzić. Jak bowiem osoby, które nie potrafią zarządzać własnym życiem, mogą być drogowskazem dla innych? To tak, jakby ratownik na plaży nie umiał dobrze pływać. Czulibyście się bezpiecznie?

Wybierając terapeutów dla siebie, zadaję im kilka pytań. Często wychodzi, że rozwiązywaniem problemów innych zajmują się osoby, po rozwodzie albo osoby duchowne, które nigdy nie były w związkach partnerskich (przynajmniej być w nich nie powinny). Psychoanalitycy w dużej większości biorą antydepresanty, a lekarze cierpią na rozmaite choroby, wynikające z niehigienicznego trybu życia. Takich ludzi należy unikać. I ludzi, których środkiem wyrazu jest hejt.

Jesteśmy tu tymczasowo i jesteśmy częścią całości. Nikt nie jest oddzielony od reszty. Każda akcja wzbudza reakcję, a każde słowo i czyn powodują, że powstaje energia, która wróci. Można żyć cudownie, albo już za życia być w piekle. Wybór należy do was.

* Milarepa – tybetański jogin, ze szkoły Kagyu.
** przysłowie chińskie.

Komentowanie tego wpisu zostało zamknięte!